niedziela, 4 kwietnia 2010

Hmm...

I oto nastał wieczór. Albo noc. Albo po prostu się mocno zachmurzyło. To akurat było najmniej ważne. Tak więc wszedłem jak zawsze ("bo zawsze było od zawsze i zawsze było zawsze") na wzgórze, by przyglądać się w zamyśleniu małemu armagedonowi u jego stóp. Tak więc usiadłem pod starą brzozą ("a nazywał ją brzozą, bo nazywać mógł co i jak chciał; i tak powstała brzoza z kawałka rosnącej brzozy") i westchnąwszy obserwowałem. Wszystko było po staremu. Cywilizacje ginęły, światy znikały i rodziły się. Ziewnąłem ("nie musiał zasłaniać ust, gdyż ziewanie zapoczątkował; lecz Ty, młody wyznawco, usta zasłaniaj"). To było już nudne. Czekałem na odwieczną towarzyszkę obserwacji. Jak zawsze (->wyżej) miała przyjść minutę po mnie. Tak więc przyszła. Usiadła niedaleko mnie, w wyliczonej nieskończonością odległości i utkwiła wzrok w chaosie. Uznałem, bo uznawać mogłem, że warto rozpocząć kolejną dyskusję pełną zadumania.
-Hmm... - rzekłem.
Spojrzała na mnie przedwiecznymi oczyma. Milczała. Jak zawsze.
-Nie sądzisz, że armagedon u stóp wzgórza może stać się nudny z biegiem wieczności?
-Mhm - odparła.
-Więc może bym coś zmienił?
-Byśmy zmienili. Mhm.
-Co powiedziałabyś na pluszowe, białe króliki ("i stały się króliki, gdy wyrzekł swą prośbę") unoszące się w powietrzu?
Chwila ciszy zawisła między nimi jak kurtyna z gęsich piór, bo plusz zajęły ssaki.
-Nie sądzisz, że ta propozycja jest idiotyczna?
-Uhm - odparłem znużony. Zbyt wiele myślałem jak na jeden wieczór.
I stała się rzecz niebywała. Moja towarzyszka, czy to przez moją minę czy też z własnej niezrozumiałej dla mnie woli, zbliżyła się do mnie i położyła mi swą przedwieczną głowę na ramieniu.
Moje własne ramię stało się jakby obce ("wiedzcie także, że panował nad sobą! Każda część jego istnienia należy do niego samego!") i objęło mą towarzyszkę. Po raz pierwszy Wspólnie oglądaliśmy armagedon. Oczywiście w zamyśleniu. Raz na jakiś czas, któreś z nas wydawało z siebie pełne niemyśli "Hmm".

Tak więc wzgórze. Ciemność nad nami. Drzewo za plecami. My koło siebie. I zwyczajnie nudny armagedon.

1 komentarz:

  1. Futrzate króliki są zawsze dobrym pomysłem, latające czy nie.

    OdpowiedzUsuń