niedziela, 24 kwietnia 2011

Cień

Dzisiejszą przypowieść opowie mój drogi Skryba ("drogi on nie był, kupiony został tanio"):
-"Pewnego dnia lukrowany królik, który miał serce z pluszu wyszedł na ulice swojego miasta. Które miastem nie było, gdyż było wsią. I nastał dzień i wyszło słońce. Pierwsze promienie oświetliły trawę, której wspaniały kolor jak wiosna wniknął w zmysły królika. Ten wspaniały długouchy panicz kicnął swoją drogą."
Nastała cisza. Ja ziewnąłem, na co Skryba ze strachem zauważył, że dwie karty księgi się skleiły. Z przeprosinami na ustach począł czytać dalej:
-no ten... tego... "wniknął w zmysły królika - szelest obracanej kartki. - Zapachniało zielenią. Temperatura zmieniała się z minuty na minutę. Z pięciu stopni, w których królik trząsł się, zrobiło się komfortowe piętnaście. Po chwili było już dwadzieścia. Aż wreszcie... aż o pięć więcej! Królik gorączkowo (dosłownie, gdyż ukrop w intensywnym słońcu był już niesamowity) zaczął poszukiwać cienia. Rzucił się do przodu wzdychając ciężko i łapiąc chciwie powietrze. Było mu gorąco, a lukier spływał strugami na ziemię. Przebiegł obok zdychającej kury, której jajka same wypadały na ziemię. Płynny cukier upstrzył je różnokolorowymi wzorami. Kurczak skoczył z dwumetrowej skarpy w rozpaczy. A królik gnał w stronę lasu. Dotarł tam. Do cienia. Wypowiedział słowa: OŻYŁEM!; i padł na ziemię. Po chwili przebudził się. Ten wspaniały długouchy panicz kicnął swoją drogą."
Skryba padł na ziemię i jął czołgać się w stronę cienia rzucanego przez Brzozę. Ja sam, Uhm, w cieniu popijałem mrożony sok z pokrzywy, a przypiekani słońcem wyznawcy smażyli się (w sumie piekli, wg wcześniejszych moich słów) w trzydziestostopniowym ukropie! Ale cień Brzozy tylko dla mnie i Mhm, dla nikogo innego. Pluszowy królik pojawił się na horyzoncie, i gdy tylko chciał podejść do cienia został odrzucony jak Skryba. Wyrzekł nikłe słowa:
-Wrócę tu za trzy dni, zobaczysz!
Ziewnąłem i przytuliłem się do Brzozy.