sobota, 22 października 2011

Boskie przemyślenia

Patrząc na ludzi stwierdziłem ponownie, że wolę krowy. Albo chociaż nosorożce. Tym razem powody były dwa, lekko paradoksalne.

Pierwszym z nich - parytety. Dziwne kobiety i delikatnie rąbnięci mężczyźni, chcący zyskać kilka głosów wyborczych, postarali się, aby temat trafił w społeczeństwo. Jak każda durnota - wybuchła. No i oto mamy parytety: na liście wyborczej musi znajdować się przynajmniej 30% kobiet i co najmniej 30% mężczyzn. Teraz wyobraźcie sobie partię feministek. 100% kobiet. I jak one mają teraz trafić do polityki, no jak? Przecież nie mogą startować jako partia w wyborach, bo nie wystawią wymaganych 30% mężczyzn? A na liście, gdzie jest 30% kobiet i tak każdy głosuje na kandydata, na którego chciał głosować. Cóż...

Druga sprawa, która mnie trafiła, gdym spoczywał pod Brzozą: ostatnio doszły mnie słuchy o tym, że coraz bardziej popularne staje się "wyznawanie" czy "wiara" w Szatana, diabła czy Lucyfera/Belzebuba/Asmodeusza etc. Często mylony z satanizmem, który wg moich informacji jest tylko filozofią życia niezależnego, z nutką anarchii - nic strasznego. Ale odnośnie tych pierwszych - chciałbym jedynie zauważyć, że żeby owego Szatana wyznawać trzeba być bardzo gorliwym chrześcijaninem. Trochę to idiotyczne, prawda?

Tak... A we mnie wystarczy wierzyć, no i w Mhm także. A zbawienie /zjedzenie gwarantowane. Wolicie przecież wiedzieć co Was czeka po śmierci, prawda? Dużo krów.